Zainspirowana ostatnio mailem, którego otrzymałam od czytelniczki moich newsletterowych listów, postanowiłam napisać 🙂

Czy chwila poświęcona podczas spotkania na przedstawianie się, poznanie uczestników to strata czasu czy nieoceniony zysk?  Dla mnie odpowiedz jest prosta. Jedną z największych wartości jaką możemy zyskać po udziale w różnego rodzaju spotkaniach, warsztatach, konferencjach jest poznanie nowych osób!

Bez względu na to, czy jest to całodniowy warsztat z grupą, z którą będę się jeszcze widywać czy dwugodzinne spotkanie, zawsze staram się, aby była przestrzeń na ten element. Oczywiście można powiedzieć – szkoda czasu, tyle informacji do przekazania, tyle punków do dyskusji! Może stracisz 10 minut cennego czasu, a zyskasz możliwość zbudowania przyjaznej atmosfery. Nie raz po takiej, bardzo krótkiej rundce zapoznawczej słyszałam głosy: – a czy Ty przypadkiem pracujesz w…, – czy znasz może…. z Twojej miejscowości,  – …chyba już kiedyś spotkaliśmy się.  To nic innego jak „pretekst” do nawiązania relacji, znajomości, wymiany uśmiechów.  Czy można to nazwać stratą czasu?

Być może pojawiła się myśl w stylu, „przecież i tak wszystkich nie zapamiętam„. Wszystkich być może nie, ale kilka nowych znajomości mamy szansę nawiązać! Oczywiście podczas całodniowych warsztatów lub spotkań cyklicznych, warto zadbać, aby uczestnicy zapamiętali swoje imiona. Na ten element musimy poświęcić już więcej czasu, co podczas krótkich spotkań nie będzie uzasadnione.

Poza tym, że moderuję wiele spotkań, to zdarza mi się również być uczestniczką! Byliście kiedyś na spotkaniu swojej wspólnoty mieszkaniowej?  Przecież to idealny moment, aby poznać nowych sąsiadów, gdyby tylko stworzyć taką przestrzeń. Zazwyczaj są to nudne, trzygodzinne spotkania sprawozdawcze w których uczestniczy max. 10% mieszkańców. A gdyby tak zrobić to zupełnie inaczej? Przy kawie i dobrym ciasteczku, nie siedząc do siebie placami, dać przestrzeń, aby każdy po prostu się przestawił, powiedział ile mieszka tam gdzie mieszka 😉 i dlaczego lubi to miejsce? Gdyby tak z oficjalnego Pan/Pani już na takim spotkaniu przejść na poziom sąsiada/ sąsiadki i mówić sobie od razu po imieniu. Marzy mi się takie spotkanie! Choć przyznaję, że osobiście mam bardzo rozbudowaną sieć znajomych sąsiadów:-)

A z mówienim nie na Pan/Pani to też jest ciekawa sytuacja. Prawie zawsze (nie zdarza mi się to na krótkich, jednostkowych spotkaniach), proponuję uczestnikom, aby przejść na formę bardziej bezpośredniego kontaktu i mówić sobie po imieniu. Ostatnio od młodzieży (17-18 lat) usłyszałam, że trudno jest im mówić do mnie po imieniu, ponieważ jest to dla nich wyraz szacunku, kiedy zwracają się do dorosłych per Pani. Uświadomiłam sobie, że jestem w sumie od nich dwa razy starsza, a że czuję się na 18 to już inna opowieść 🙂 Ciekawy wątek i oczywiście nikogo nie zmuszę, aby mówić do mnie po prostu Małgosia.

Ostatnio dużo pracowałam z seniorami i w takich grupach też mówimy sobie po imieniu. Nie jest to dla mnie brak szacunku, kiedy do 70 – letniej Pani Anny mówię Ania, a  wręcz przeciwnie. Buduję w ten sposób atmosferę otwartości i równość. Zdarza się, że mieszkańcy jednej miejscowości, sąsiedzi znający się po 30 lat dopiero po takich warsztatach mówią sobie po imieniu!!! A gdyby tak na spotkaniu sołeckim (nigdy nie byłam, ale słyszałam jak niektóre wyglądają!), zbudować przestrzeń do poznania nowych sąsiadów, czy po prostu przedstawienia się. Zawsze warto to robić, gdy na spotkaniu jest choć jedna osoba, której wszyscy nie znają!

Niezależnie od tego, czy prowadzisz spotkanie dla mieszkańców, warsztaty rękodzielnicze, zebranie sprawozdawcze, czy cokolwiek innego proszę pamiętaj, że nigdy nie będzie to czas stracony!